niedziela, 22 maja 2011

JESZCZE RAZ O KIBICACH

Temat kibiców (czy raczej - jak mówią wszystkie prorządowe media - kiboli) jest nadal żywy, mimo iż upłynęło już sporo czasu od tzw. wydarzeń z Bydgoszczy. Coś co wydawało się stosunkowo niewielką zadymą urosło do rangi przełomowego zdarzenia, które zmusiło naszego dzielnego premiera do wyruszenia na wojenkę. Festiwal oburzenia w mediach rozkręcał się coraz bardziej i jeszcze trwa. Oto nagle wszyscy politpoprawni dziennikarze zapałali pragnieniem, by wybrać się na mecz ze swoimi dziećmi, żonami, babciami, ciociami i w ogóle z kim się jeszcze da. Chcieliby, ale nie mogą. Z powodu lęku przed kibolami. I leją się żale z ekranu jak to niebezpiecznie, wulgarnie, antywychowaczo. Krótko mówiąc - Tusku musisz! Musisz z tym zrobić porządek!
Przerażony lud jest bombardowany obrazkami, przedstawiającymi fruwające krzesełka, zamaskowane postacie, szturmy policji. Nic to, że duża część tych zdjęć wcale nie została nakręcona w Bydgoszczy. Zniknęły za to zupełnie z serwisów ujęcia pokazujące radość kibiców i piłkarzy Legii, euforię. Wszyscy się cieszą, piłkarze noszeni na rękach, oddający swoje koszulki fanom. Euforia, śmiech, wiwaty. Takie obrazki widzieli wszyscy, którzy oglądali na żywo lub w TV ów sławetny mecz. Nie twierdzę, że nic się nie stało. Owszem, część gówniarzerii zaczęła demolować stadion, ale takich było niewielu. Trzeba było ich wyłapać i powinni odpowiedzieć karnie za swoje chuligańskie wybryki. Ale już określanie mianem przestępców tych, którzy wybiegli na murawę (gdzie byli chłopcy od Zubrzyckiego?) jest poważnym nadużyciem.
I tak oto Polacy od dwóch tygodni śledzą dzielne zmagania Tuska, media robią co mogą, a i tak wielu ludziom wydaje się to jakieś dziwaczne. Polecam do odsłuchania wywiad, jaki A. Laszuk przeprowadziła z prof. Moniką Płatek, karnistką z UW, wkrótce pozajściach w Bydgoszczy. Aż trudno uwierzyć, że to był TOK FM!