sobota, 5 czerwca 2010

CZY BOIMY SIĘ SONDAŻY?

Media (a może merdia ? od merdania ogonkiem) poprawne politycznie wmawiają nam już od dawna, że Kaczyński, Kaczyńscy czy PiS nie mają żadnych szans w żadnych nadchodzących wyborach. Usłużni salonowi publicyści i profesorowie już kilka miesięcy temu twierdzili, że z wówczas żyjącym prezydentem Kaczyńskim wygrywa każdy kandydat Platformy Obywatelskiej. Były to przeważnie rzucone od niechcenia i lekceważące uwagi, coś nie wymagającego dyskusji, coś zupełnie oczywistego.
Tymczasem wejście w kampanię prezydencką przyniosło liderom PO dramatyczne rozczarowania.
Co się stało z działaczami partyjnymi Platformy podczas prawyborów, że ponad 50% z nich uznało to wydarzenie za nieistotne ? Nie chciało im się ? Liderzy mieli nieaktualne dane ? A może źle policzyli swoich członków ? Każde z tych przypuszczeń to blamaż dla tej partii i zła prognoza dla kandydata na prezydenta, Bronisława Komorowskiego.
Jak to się stało, że na wejściu w kampanię prezydencką Prawo i Sprawiedliwość zgromadziło ponad dwa razy więcej podpisów pod listami swojego kandydata niż Platforma Obywatelska ? Mobilizacja aktywu partyjnego ? Wsparcie zwolenników ? A może jakaś tajna broń ? Każda z tych odpowiedzi jest pozytywną prognozą dla kandydata na prezydenta, Jarosława Kaczyńskiego.
Od początku obecnej kampanii prezydenckiej sondaże pokazują zmniejszający się odstęp między oboma kandydatami. A więc sytuacja podobna do tej sprzed 5 lat, kiedy Donald Tusk już był prezydentem, ale tylko na bilbordach. W rzeczywistości Lech Kaczyński wygrał wybory stosunkiem głosów 54: 46.
W naszych medialnych pseudoelitach czuć narastający lęk, że w tych wyborach będzie tak samo. Merdia uwijają się więc jak w ukropie, żeby przekonać maluczkich, iż przewaga Komorowskiego jest nie do odrobienia. Ukrywają jednak fakt, że wielu respondentów odmawia udziału w sondażach. Okazuje się, że nawet ok. 50 % zapytywanych przez ośrodki badania opinii publicznej ukrywa swoje preferencje wyborcze, odmawiając udziału w sondażach. Dotyczy to również części elektoratu PiSowskiego . Intensywne wmawianie ludziom, że bycie zwolennikiem Kaczyńskich to obciach odniosło częściowy skutek. Polega on jednak nie na tym, że ludzie przestali myśleć, ale że nie ujawniają swoich poglądów.
Wyszków należy do regionów tradycyjnie prawicowych, ale oznacza to, że poprzeczkę mamy podwyższoną, tzn. jeżeli Jarosław Kaczyński ma zostać prezydentem Polski, to u nas powinien mieć dwa razy więcej głosów od następnego kandydata. Biorąc pod uwagę fakt jak szybko i łatwo zbierało się u nas podpisy pod kandydaturą Jarosława Kaczyńskiego na początku kampanii prezydenckiej trzeba powiedzieć, że cel ten jest możliwy do osiągnięcia. Chciałbym, żeby nasz społeczny komitet liczący w tej chwili ( 5.06.2010) ok. 60 osób do tego się skutecznie przyczynił. Namawiam wszystkich : Nie bójcie się sondaży! To bajeczki dla grzecznych dzieci, a my przecież nie jesteśmy grzeczni.

Marek Głowacki