niedziela, 13 listopada 2011

O MARSZU NIEPODLEGŁOŚCI SŁÓW KILKA

Marsz Niepodległości, którego nie udało się skompromitować lewakom w ubiegłym roku, tym razem znalazł się pod dużo silniejszym ostrzałem. Być może chodzi o to, by za rok nie mógł w ogóle się odbyć.
Od kilku tygodni media podgrzewały atmosferę. Tym razem nie nawoływano do wygwizdania "faszystów" (to się nie sprawdziło), lecz stworzono miraż wesołej i wspaniałej multi-homo-super-hiper kolorowej imprezy. Może niekoniecznie patriotycznej, bo jak wszystkim oświeconym ludkom wiadomo - patriotyzm to w wersji light zaścianek, w wersji hard - faszyzm albo nawet nazizm. Dlatego każdy, kto uznał, że świętować należy z Kazimierą Szczuką, podrzucając w górę piłeczkę i podskakując w rytm murzyńskich rytmów - jest światły i nowoczesny. Ten zaś, kto wybrał się na Marsz Niepodległości, by tam z biało-czerwonymi flagami manifestować swoje przywiązanie do narodu, państwa, tradycji - jest co najmniej mocno podejrzany.
Po zamieszkach, które wybuchły na Placu Konstytucji, w Polskę poszedł przekaz o agresywnych bandytach - nacjonalistach. I mało kto wie, że w czasie gdy trwały te burdy (nie wiadomo zresztą kim byli naprawdę ci, którzy je rozpętali), Marsz Niepodległości opuszczał Plac i zmierzał w kierunku stacji metra Politechnika, a zatem w kierunku przeciwnym niż ten, gdzie trwały awantury. Dziennikarze nie wnikają, bo i po co? To wymagałoby trudu myślenia, trzeba by mieć wątpliwości, zadawać trudne pytania. Prościej jest powiedzieć - bili się ci z Marszu Niepodległości. Nie widziałam w telewizji ani jednej relacji z tego pochodu, w którym uczestniczyły wielotysięczne tłumy. Nikt z tymi ludźmi nie rozmawiał, nie pokazał co myślą, co sprawiło, że zjechali się ze wszystkich stron Polski. Dlaczego przyszły rodziny z dziećmi, starsi panowie i panie, mnóstwo młodych, wykształconych ludzi. Zrobili to pomimo trwającej od dawna nagonki, mającej ich postawę zdeprecjonować, ośmieszyć i obrzydzić. Czy to nie jest interesujące? Ano, nie jest. Tym bardziej, że takie pokazanie uczestników Marszu zburzyłoby starannie budowany przez media wizerunek szowinistów, ciemniaków, faszystów.
A z faszystami jak wiadomo się nie gada. Za to warto porozmawiać z antyfaszystami, najlepiej tymi z Niemiec. Właśnie ich przedstawiciel objaśnił na konferencji prasowej ciemnemu ludowi polskiemu, że 150-osobowa grupa niemieckich anarchistów przyjechała tu, by walczyć z NEONAZISTOWSKIM (sic!) marszem. Tłumaczący te słowa polski lewak starannie tego nazizmu unikał, zastępując go nacjonalizmem lub ekstremizmem prawicowym, ale te słowa z ust niemieckiego anarchisty PADŁY!!! Kilkakrotnie!
I co? I nic! Nikogo z panów redaktorów to nie dziwi, nie zasmuca, nie budzi zdziwienia. Może sobie jakiś lewak niemiecki piętnować polskich patriotów, może sobie określać narodowców mianem neonazistów, może występować w roli pouczającego i rozstrzygającego co powinni, a czego nie powinni robić Polacy w czasie swojego Święta Niepodległości - i dla polskich mediów jest OK. Wszak najwyższa pora wytępić te podłe faszystowskie siły. I każda pomoc jest mile widziana.
- neonazistowskim marszem.