niedziela, 14 listopada 2010

FASZYZM PODNOSI GŁOWĘ, CZYLI CO POWIEDZIAŁ NAM MARSZ NIEPODLEGŁOŚCI O POLSKICH MEDIACH

Myślałem, że w kwestii manipulacji mediów w Polsce już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. A jednak. Przy okazji tegorocznego Marszu Niepodległości organizowanego przez środowiska narodowe (ONR i Młodzież Wszechpolską) okazało się, że nie ma takiej granicy, której rodzimi dziennikarze nie byliby w stanie przekroczyć.
Zaczęło się kilkanaście dni przed Marszem. W „akcję informacyjną” szczególnie zaangażowała się Gazeta Wyborcza i jej darmowa wersja ukazująca się pod tytułem „Metro”. Jak wygląda dziennikarski obiektywizm w wydaniu tych gazet? „Nie siedź w domu, idź na blokadę”, „Władzo, postaw się faszystom”, „Faszyści okradają nas ze święta” krzyczały tytuły artykułów. Można się z nich było m.in. dowiedzieć , że:

W Polsce narodowców nie ma miejsca na jakąkolwiek różnorodność, mniejszości etniczne ale też społeczne, takie jak niepełnosprawni, osoby chore, starsze, czy mniejszości seksualne

Agresywny ton, „faszyzm”, „nazizm” i „antysemityzm” odmieniane przez wszystkie przypadki; można było odnieść wrażenie, że w Warszawie ktoś chce urządzić co najmniej drugą Kryształową Noc.
Nic dziwnego, że na kontrmanifestację organizowaną przez organizacje lewicowe przyszło wielu postronnych ludzi, nie wiedzących tak naprawdę, że są nabijani w butelkę…
Cóż bowiem działo się na Marszu Niepodległości? Kilka tysięcy ludzi (tutaj trudno precyzyjnie ocenić liczbę, Wyborcza mówi o dwóch tysiącach, można więc szacować, że było to cztery tysiące) przemaszerowało skandując patriotyczne i narodowe hasła ulicami Warszawy. Wśród nich członkowie i sympatycy organizacji narodowych i konserwatywnych, kibice piłkarscy, a także wielu zwykłych warszawiaków: osoby starsze, rodziny z dziećmi. Bez „antysemickich haseł”, bez „faszystowskich gestów”. Dowód? „Życzliwe media” milczą na ten temat.
Ale, że natura, a za nią media, nie znosi próżni, telewizje informacyjne zaczęły zdawać relację z wydarzeń w stolicy. Oczywiście z dziennikarską rzetelnością. Tuż po starcie zadzwonił kolega, który wypatrzył mnie w TVN24. Ponoć ogłoszono, że jest nas ok. 200 i dążymy do konfrontacji z kontrmanifestantami. Tu warto chwilę poświęcić na wyjaśnienie jeszcze jednej kwestii, którą dziennikarze pozostawili bez komentarza. Na Święto Niepodległości, w centrum miasta zarejestrowano ponad dwadzieścia manifestacji. Z tego odbyły się… dwie. Dlaczego? Otóż od samego początku organizatorzy Marszu Niepodległości dokładali starań, by do konfrontacji z tzw. „antyfaszystami” nie dopuścić. Ci zaś zarejestrowali swoje pikiety w kilkunastu miejscach licząc na zablokowanie legalnej, przypomnę, manifestacji. Władze miasta zapowiedziały, że jeśli spotkają się dwie legalne manifestacje, Marsz zostanie zatrzymany. Kuriozalna to koncepcja, w myśl której wystarczy zebrać 15 osób (tyle jest wymagane do uzyskania statusu manifestacji ), by zablokować całą ulicę w centrum Warszawy. Na szczęście scenariusz ten się nie ziścił, lewacy zostali przechytrzeni i Marsz przeszedł Powiślem, gdzie żadnych pikiet nie przewidziano. Tak oto wyglądało „dążenie Marszu do konfrontacji”.
Przemarsz próbowano zakłócić nielegalnie. Policja nie potrafiła usunąć nam z drogi 100 bohaterskich lewaków, którzy, jak nas poinformowano, osłaniali się dziećmi. W tym momencie media podały informację o zakończeniu Marszu, ponownie mijając się z prawdą. Nielegalna pikieta została ominięta i dalej, już bez przeszkód, doszliśmy do celu – pod pomnik Romana Dmowskiego. Tam odbyły się przemowy, odśpiewaliśmy hymn i pomodliliśmy się za 3 chłopaków z Torunia, którzy jadąc na Marsz zostali napadnięci w pociągu przez lewacką bojówkę – tzw. Antifę. 11 listopada spędzili w szpitalu.
Nastroje uczestników Marszu bardzo dobre. Świetna frekwencja, brak poważniejszych zakłóceń, atmosfera godna święta. Jakież było moje zdziwienie, gdy nazajutrz zobaczyłem pierwszą stronę Wyborczej z wielkim tytułem: „Wygwizdaliśmy ich”, a dalej z tryumfalnym tekstem pt. „Udało nam się obronić święto 11 Listopada”. Propaganda sukcesu w najlepszym wydaniu i ani zająknięcia się o tym, że żadne z zapowiadanych dantejskich scen (choćby „hajlowanie”) nie miały miejsca.
Drugim dominującym obrazem obok „zwycięstwa antyfaszystów” jaki zapamięta przeciętny człowiek, to oczywiście zamieszki. Media zgodnie poinformowały o zadymach i 33 zatrzymanych. Dziwnym trafem nie mówi się już jednak o tym, kto został zatrzymany, która strona odpowiada za zamieszki i kto atakował legalną demonstrację. Przekaz jest jasny: na ulice wyszli faszyści, dlatego wybuchły rozruchy. Wnioski wyciągnęli politycy SLD: „Zezwolenie na Marsz Niepodległości to skandal, nie można do tego więcej dopuścić” ogłosili dumni ze swej pomysłowości posłowie. Widać pamiętają jak radzili sobie z niepokornymi w poprzednim systemie i postanowili pozostać wierni tradycji.
Czy więc nic się nie zmieniło, czy naprawdę media są w stanie sprowadzić tak udaną inicjatywę do marginesu, przedstawić ją jako ciąg zadym skrajnie prawicowych bojówek? Na szczęście nie. Wiele osób, także wśród dziennikarzy dostrzegło ten fałsz. Na przykład, w radiu TOKFM ciekawą rozmowę z dr. Kowalczukiem przeprowadził Cezary Łasiczka. Obaj panowie nie kryli po czyjej stronie lokowali sympatie przed marszem, dali jednak wyraz rozczarowaniu postawą tzw. „antyfaszystów”. Określenie to zresztą zostało przez nich zakwestionowane, zaś jasno wyrażona konkluzja audycji brzmiała następująco: „Tzw. antyfaszyści próbowali zablokować tzw. faszystów metodami faszystowskimi”. Przez chwilę myślałem, że nie słucham tego samego radia, które jeszcze parę dni temu wprost namawiało do przyjścia na blokadę Marszu, brzucając jego organizatorów rozmaitymi epitetami. Zdumiewające, ale budujące.
Nie łudzę się, że podobne postawy są częste. Wciąż wielu komentatorów bez zająknięcia powtarza bzdury o faszystach i antysemitach. Wszystko zaskakująco zgodne ze stalinowską dyrektywą z roku 1943:

Gdy obstrukcjoniści staną się zbyt irytujący, nazwijcie ich faszystami, nazistami albo antysemitami. Skojarzenie to, wystarczająco często powtarzane, stanie się faktem w opinii publicznej

Wierzę jednak, że ludzka naiwność i łatwowierność jest ograniczona. Wierzę, że po kolejnej takiej medialnej akcji propagandowej kolejne oczy dostrzegą jak grubymi nićmi szyte są te oszczerstwa. Liczę, że świetną okazją do tego będzie Marsz Niepodległości A.D. 2011. Na pewno się odbędzie, po tegorocznym sukcesie znów będzie liczny. Z pewnością będzie też zaciekle atakowany, ale ostrza panów redaktorów z Agory są coraz bardziej tępe, a ich ciosy coraz bardziej chybione.


I na koniec informacja z oficjalnej strony Marszu Niepodległości ( http://www.marszniepodleglosci.pl/ )


Trwa zbiórka na pokrycie kosztów procesów sądowych, które organizatorzy zamierzają wytoczyć mediom, w związku z licznymi kłamstwami i pomówieniami. Dostajemy wiele listów i maili wyrażających poparcie dla naszych działań. Wszystkich chcących pomóc zachęcamy do dokonywania wpłat na niżej podane konto:

Stowarzyszenie Młodzież Wszechpolska
Wiejska 7/1
00-480 Warszawa
Nr rachunku: 64 1020 1097 0000 7302 0100 9141
W tytule proszę wpisać: Darowizna - Marsz Niepodległości
Kod SWIFT (dla wpłat z zagranicy): BPKOPLPW

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.